Teksty krytyczne
Tekst towarzyszący wystawie AWERS/Rewers. Po drugiej stronie pejzażu, Muzeum w Łowiczu 2022
Magdalena Laskowska i Karolina Matyjaszkowicz to doświadczone artystki i uczestniczki rynku sztuki – nagradzane, kolekcjonowane i wystawiane, tak indywidualnie, jak i zbiorowo. Ekspozycja w Muzeum w Łowiczu należy do wyjątkowych, ponieważ twórczynie po raz pierwszy prezentują swoje obrazy obok siebie. Jeden motyw przewodni wystawy, czyli pejzaż, z naciskiem na pejzaż łowicki, daje widzowi impuls do poszukiwania podobieństw i różnic pomiędzy dziełami obu malarek.
Na pierwszy rzut oka przedstawianie krajobrazu przez Laskowską i Matyjaszkowicz jest zupełnie odmienne. Wydaje się, że w pracach Laskowskiej mamy do czynienia z tradycyjnymi pejzażami, odnoszącymi się do rzeczywistości zewnętrznej. Wszak spacerując po Łowiczu czy pobliskiej Arkadii natkniemy się na widoki, które Laskowska przeniosła na obrazy. A przeniosła je z wyrafinowaniem minimalistki i starannością realistki. Natomiast dzieła Matyjaszkowicz robią wrażenie pejzaży wewnętrznych, wyobrażonych, co podkreślają wypełniające je postaci. Bliżej jest im do nieba bądź piekła niż do ziemi.
Jednak przyglądając się dłużej krajobrazom Laskowskiej, można dostrzec, że cechuje je kompozycja służąca odrealnieniu rzeczywistości. Malarka, kontrastując obszary wypełnione i puste, prezentując osoby odosobnione, przesycając widoki światłem i kolorem, na przykład czyniącym z wiosny jesień, buduje atmosferę napięcia, które tylko wzrasta. Często określa się taką aurę jako ciszę przed burzą. Osobliwe scenerie zdają się czekać na ulewę, która wreszcie rozmyje ich duszność. Ona nie następuje.
W takim razie Laskowska, kiedy ujmuje pejzaż, analogicznie do Matyjaszkowicz prowadzi nas do niewidzialnego dotąd świata. Uświadamia, że pulsuje on tuż pod światem widzialnym. Ba! Jego puls potrafi rozsadzić dotychczasowy sposób postrzegania rzeczywistości. Wszak nastrój nadaje nawet znanemu widokowi zupełnie nowe barwy – i w sposób metaforyczny, i w dosłowny.
Żeby porzekadłu „pozory mylą” stało się zadość, dodam, że Matyjaszkowicz, analogicznie do Laskowskiej, wychodzi od istniejących miejsc, a także ludzi, zwierząt czy roślin. W przenośni można powiedzieć, że wycina wybrane elementy, krzyżuje je pomiędzy sobą i poddaje bardzo silnej kreacji. Konstruuje bowiem swoje zaświaty na obraz i podobieństwo łowickiej wycinanki.
Innymi słowy, nie jedna, a obie artystki wędrują na drugą stronę rzeczywistości, niczym Alicja Lewisa Carrolla. Tyle, że wędrują osobno, zbierają odmienne przeżycia i następnie ubierają je w odmienne formy.
Przykładowo, podobnie do Alicji, po drugiej stronie lustra malarki natrafiają na jednorożca. „– Skoro już się spotkaliśmy – rzekł Jednorożec – proponuję następujący układ: ty uwierzysz we mnie, a ja uwierzę w ciebie! Zgoda?”*. Artystki w niego wierzą. Co ciekawe, każda portretuje go, nie zdając sobie sprawy, że pojawił bądź pojawi się także na obrazie spod pędzla drugiej. Czyżby zadziałała telepatia?
Swoją drogą, Laskowska nawet malując jednorożca, odtwarza istniejący obiekt, mianowicie zwieńczenie nagrobka Jadwigi z Klinnik Osmolskiej z łowickiej katedry. Jednorożec występuje na herbie Bończa, którym legitymowali się m.in. Osmolscy, stąd jego obecność na tego typu zabytku. Natomiast Matyjaszkowicz ożywia jednorożca z Łowicza i dodaje mu do towarzystwa całe stado. Pokazuje je rozbrykane pośród kwietnych łąk, które rozkwitają nocą.
W tym zestawieniu zasadza się kolejna istotna różnica między malarkami, mianowicie powściągliwość kompozycji Laskowskiej kontra horror vacui kompozycji Matyjaszkowicz. Obrazy tych twórczyń zawsze są jednak awersem i rewersem tej samej karty – sztuki fantastycznej, sztuki magicznej, sztuki z drugim dnem.
Chociaż pomysły i metody obu artystek są różne, ich wrażliwość na barwę i atmosferę, a także precyzja są równe. Ta ostatnia pozwala każdej z nich urzeczywistniać swoje wizje. Dlatego i my uwierzmy, nie tylko w jednorożca! Wtedy sen, który śnimy razem z Laskowską i Matyjaszkowicz podczas podziwiania ich obrazów, pomoże nam baczniej obserwować i głębiej przeżywać świat. I ten zewnętrzny, i ten wewnętrzny.
*L. Carroll, „Alicja po tamtej stronie lustra”, przeł. J. Kozak, Warszawa 1999, s. 125.
Marta Motyl